Recenzja filmu

Zagubione listy (1998)
John Ruane
Miranda Otto
George DelHoyo

Słuszne szufladki

Bezstronność? Oczywiście tak, ale nie dla wroga! Na początku jest dziesięcioletnia dziewczynka, która pisze listy do ojca: o tym, jak było tego dnia w szkole, co powiedziała Pani, czy chwaliła,
Bezstronność? Oczywiście tak, ale nie dla wroga! Na początku jest dziesięcioletnia dziewczynka, która pisze listy do ojca: o tym, jak było tego dnia w szkole, co powiedziała Pani, czy chwaliła, czy też może krzyczała. Błahe sprawy, które dla dziecka są szalenie ważne. Rodzice, którzy o tym nie chcą słyszeć, są bardzo złymi rodzicami. Dziewczynka pisze wiele razy, niekiedy się skarży. Widz wkrótce zdaje sobie sprawę, że listy są wysyłane, lecz nie ma na nie odpowiedzi. Patrzymy, słuchamy i myślimy: jakież nieszczęście. Nieszczęsne dziecko, nieszczęsny ojciec, który nie może pójść za głosem serca i odpisać swej córce. Potem dziewczynka liczy sobie lat dwadzieścia albo więcej, ma aparycję pięknej aktorki Mirandy Otto - i szuka pracy. Szuka w dziwnym miejscu, wygląda to jak hurtownia, która właśnie zbankrutowała: puste pomieszczenia o powierzchni hektara lub dwóch, kilka osób przekłada papiery. Gdy Alice zostaje zaangażowana, poznajemy dalsze szczegóły. Kilka osób w pustych pomieszczeniach otrzymuje telefoniczne polecenia, przełożeni są groźni, lecz niewidoczni. Wygląda to na metaforę jak u Kafki: oto opowieść o osobie, która w dzieciństwie doznała krzywdy, osiąga pełnoletność - i zostaje skonfrontowana z tajemniczymi siłami świata, wobec których pozostaje bezradna. Ale sytuację można także rozumieć dosłownie. To, co wydaje się opustoszałą hurtownią, jest centralą pocztową, ściśle - działem przesyłek niedoręczonych. Alice zgłosiła się tam do pracy, ponieważ przed laty jej listy do ojca wracały z adnotacją tej właśnie instytucji. Postanowiła tę instytucję sprawdzić. Czy są jakieś sposoby, by listy dotarły do miejsca przeznaczenia mimo niedokładnego adresu? Alice analizuje przypadki aktualne i dawne, próbuje pomóc różnym ludziom, ale wszystko to traktuje jako trening. Chce znaleźć ojca - i tyle. Później, może wbrew sobie, zaczyna widzieć nieszczęścia innych ludzi. I dostrzegać, że największe tragedie zdarzają się w środowisku imigrantów, przybyszów z Ameryki Łacińskiej. Są samotni, wyobcowani, nie potrafią pisać po angielsku, przez co stają się bezradni jak dzieci. Alice uczy się bezinteresowności. Aż wreszcie bezinteresowność rodzi bezinteresowność. Alice pomaga innym ludziom, oni pomagają jej. Tajemnica ojca zostaje wyjaśniona. Ta tajemnica trwała od pierwszych scen filmu, widz gotów był już uwierzyć, że chodzi o dramaturgiczny pretekst. Ale okazuje się, że sprawa ojca nabiera właściwego znaczenia dopiero w konfrontacji ze sprawą imigrantów. Bo imigranci są uchodźcami politycznymi. Opuścili swój kraj, ponieważ groziło im nie tylko bezrobocie czy głód, lecz także więzienie czy może nawet śmierć. Ucieczka do Australii, skazanie samego siebie na tułaczkę - to było rozwiązanie trudne, ale jednak lepsze niż prześladowania. Bo w Australii przestrzega się prawa, są tu instytucje chroniące ludzi przed krzywdą czy głodem. Lecz teraz właśnie okazuje się, że te wszystkie australijskie dobrodziejstwa mogą także zachęcać do podłości. Gdy istnieją instytucje chroniące samotną matkę czy osierocone dziecko, mąż lub ojciec może poczuć się zwolniony ze swych obowiązków. Może nawet zlekceważyć własną córkę. W Ameryce Południowej ludzie walczą o swe prawa i bezpieczeństwo; w Australii już to wszystko mają, więc stają się cyniczni. Natura ludzka jest zdolna do solidarności i poświęceń, ale tylko w atmosferze zagrożenia i biedy. Gdy bieda mija (kiedyś była także w Australii!), ludzie stają się egoistami. Ponury paradoks. Więc chwała uchodźcom, chwała smutnym i prześladowanym, chwała tym, którym grozi więzienie, bo tylko oni potrafią być ludzcy. Czy takie jest przesłanie filmu? Otóż nie, wcale nie! Uchodźca uchodźcy nierówny. Są tacy, którzy uszli w słusznej sprawie, ci zasługują na szacunek. I są jeszcze ci drudzy. Do tych pierwszych należy Chilijczyk, który uszedł z kraju po przewrocie prawicowego generała Pinocheta. Do tych drugich - Argentynka, która znalazła się w sytuacji dokładnie odwrotnej: sympatyzowała z rządami prawicowego generała Videli, po ich upadku bała się prześladowań, emigrowała. Moglibyśmy się spodziewać, że autorzy filmu - w obliczu ludzkich cierpień - zdobędą się na wspaniałomyślność. Że powiedzą: ludzie, którzy musieli porzucić ojczyznę, zasługują na współczucie, niezależnie od wyznawanych poglądów politycznych. W finale okazuje się jednak, że najważniejsze są właśnie te wyznawane poglądy, Wywód filmu ulega więc znamiennym przemianom. Najpierw pokazuje się krzywdę bardzo młodej osoby, widzianą subiektywnie, z perspektywy głównej bohaterki, czyli właśnie owej osoby skrzywdzonej. Potem oglądamy cierpienia innych ludzi, właściwie całych grup społecznych. Wreszcie, w wyniku porównań, pojawia się obraz cierpienia widziany w szerszej perspektywie, pokazany w sposób ponadosobisty, przenikliwy i bezstronny. I nagle zwrot: bezstronność? Oczywiście tak, ale nie dla wroga! Cóż: w obliczu takiego politycznego zacietrzewienia - sympatyczniejszy wydaje się jednak egocentryzm dziewczyny, która szuka swego ojca.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones